sobota, 30 października 2010

Dookoła Islandii. Wodospady.

No name,  gdzieś na początku drogi.
Svartifoss, jedna z głównych atrakcji parku Skaftafell.
Skogafoss.
Fot. David C.
Seljalandsfoss.


Gullfoss. Z Islandzkiego - złoty wodospad. Pełen lodu, jak widać.




  Został tylko jeden - Detifoss. Największy, najlepszy. Miałem jechać tam dzisiaj, jak widać, nie pojechałem - droga jest kompletnie nieprzejezdna, nawet dla 4x4. Kiedy indziej, ale na pewno.

czwartek, 28 października 2010

Dookoła Islandii. Klify Vik.

Najbliższym "miasteczkiem" było Vik. Jakieś 100 km praktycznie prostej jak strzała drogi, a  minęły nas 4 samochody? Co ciekawe, chociaż droga ma dwa pasy ruchu, na licznych mostach jest zwężona do jednego pasa  - przy zerowym prawie ruchu nie jest to problemem.

Przejeżdzaliśmy przez naprawdę długi most, 1-2 km miał, tylko jeden pas ruchu i kilka punktów, w których samochody mogą się minąć. Było już kompletnie ciemno, kiedy zobaczyliśmy światła z naprzeciwka - postanowiliśmy poczekać, pomrugaliśmy długimi, żeby koleś z naprzeciwka wiedział, żeśmy uczynni i mili. Czekam. Nic. No dobra, podjechaliśmy do pierwszego punktu mijania na moście, mrugamy, czekamy. Nic. To następny punkt. Dalej nic.

Ok, jak jest taki uparty i chce nas puścić, niech mu będzie. Po drugiej stronie mostu nikogo *jeszcze* nie było. Samochód dopiero nadjeżdżał. Przy prostej drodze i niesamowitej widoczności widać światła samochodu z minimum 15 kilometrów.

Ostatni odcinek urozmaiciła nam zamieć śnieżna - w nocy zrobiło się praktycznie biało, a płatki śniegu były wielkości 50 groszówek.

Vik i Myrdal (pełna nazwa) to małe miasteczko, 300 mieszkańców. Dla mnie - sioło nie miasteczko, była przynajmniej stacja benzynowa i wyhaczyliśmy nie za drogi nocleg w domkach przy głównej drodze. Rano ruszamy dalej - w planie lokalne klify i mnóstwo wodospadów. Dzisiaj wrzucam obrazki z klifów widzianych niedługo po wschodzie słońca.



Fot. Mat. C, aczkolwiek moją komórką






Hi five!

Pojedynek dwóch facetów z widocznym wodogłowiem. Foto Mat. C.

Zostały jeszcze wodospady i gejzer.

środa, 27 października 2010

Dookoła Islandii. Lodowce

Vatnajokull. Najpierw widać tylko języki lody zwisające zza czarnych gór. Lodowa czapa wyłaniająca się zza wierzchołków towarzyszy nam przez setki kilometrów.

Największe wrażenie robi lodowiec Eyjafjalljokull przykrywający słynny wulkan. Foto by Mat. C.
Najbardziej zwaliło z nóg lodowe jezioro - produkt topnienia lodowców. Dzięki Ci, globalne ocieplenie, za takie widoki. Byliśmy tam aż do wieczora. Warto było jechać 700 km żeby zobaczyć coś takiego.








W tle lodowiec Vatnajokull.

Niestety, brak zdjęcia jak to wyglądało sekundę potem.



Jeden z  momentów, kiedy zachodzącemu słońcu udało się przedrzeć przez warstwę chmur. Magia.


Foto by Mat.C.
Jutro klify i plaże Vik.

poniedziałek, 25 października 2010

Dookoła Islandii. Cz. 1

Na początku wspomnę: spadł już śnieg (pod koniec tygodnia jakoś) i utrzymuje się nadal. Mamy więc na Islandii już ZIMĘ.

Do rzeczy.

Od dłuższego czasu słynny gejzer nie dawał mi spokoju. Jak to tak być na Islandii i nie zobaczyć gejzerów? Niestety, większość erazmusów przyjechała wcześniej ode mnie i pierwszą ich wycieczką był Złoty Krąg, w którego skład wchodzą gejzery. A samemu głupio jechać taki kawał...

Pogoda od czasu kiedy tutaj przyleciałem bardzo się zmieniła, zaczął pojawiać się śnieg i przymrozki. Przekonałem Davida i Mateusza, że warto wynająć jakieś niedrogie auto i przejechać się zobaczyć, jak to wszystko wczesną zimą wygląda. Tuż przed wyjazdem zmieniliśmy plany - zamiast zobaczyć Złoty Krąg postanowiliśmy objechać całą wyspę, zobaczyć wodospady, lodowce, skały okolic Vik, słynny wulkan Eyjafjallajökull plus gejzer z Gulfoss na deser.

Było warto. Dwa dni, 1.5oo km, mnóstwo niezapomnianych widoków. Dalej tylko zdjęcia.

SPOILER - Swift dał radę.

No raczej nie inaczej.

Kanion Oxi - panorama

Oxi


Ocean z bliska - po raz pierwszy.






Charizard - bo jakoś ta góra nam się tak skojarzyła.

Jutro lodowce.

piątek, 22 października 2010

Jules Winnfield wiecznie żywy.



Teraz pojawił się w kuchni przy lodówce, na płatkach śniadaniowych. Poranne zakupy + Pulp Fiction wieczorem - no i mamy potem takie efekty...

środa, 20 października 2010

Dzisiaj muzycznie.

Część pierwsza.

Wiele osób zapytanych - co pierwsze przychodzi Ci namyśl po usłyszeniu słowa Islandia, mówi: Bjork.

Proszę bardzo, królowa islandzkiej muzyki we własnej osobie: magiczny wokal, oryginalne teledyski, nutka "inności" która oczarowuje słuchaczy.




Znajomość islandzkiej muzyki zazwyczaj na tym się kończy. Mamy jeszcze Emilianę Torrini, niech nazwisko was nie zmyli, jest Islandką, co prawda półkrwi, z matki Islandki i ojca Włocha.



Na koniec wisienka na torcie, spośród dzisiejszego zestawienia najbliższe memu sercu Quarashi, porządny rapcore, chłopcy wiedzą o co w tym wszystkim chodzi.


























Ponadto, pragnę zdementować pogłoski, jakoby dziś spadł tu śnieg. Spadło tylko trochę drobnego gradu, a to się nie liczy jako śnieg.

poniedziałek, 18 października 2010

Poranne widoki.


Wiem, trochę oszukane, bo bawiłem się w zdjęcia HDR-owe, ale co tam, pochwalę się (Bracketing +/- 1.0 EV; z ręki; czas naświetlania bez zmian).
Co nie zmienia faktu, po nocnej burzy poranne słońce wychylające się znad gór tworzy bajkowe widoki.

Howgh.