Z czasem śnieg jest widoczny nie tylko na wierzchołkach gór, także dookoła nas. Wjeżdżamy na wyżyny Interioru, robi się coraz zimniej. Krajobraz z szaro-czarnego przybiera czarno-białe barwy lawy pokrytej miejscami śniegiem. Jest pięknie, błekit nieba i blask słońca dopełnia wrażenia.


Potem śnieg jest także na drogach. Miejscami, na złość, śnieg leży TYLKO na drodze i ma dobre pół metra. TO jest zdecydowanie za dużo dla Grand Vitary, raz liną z JJ-em wyciągnęliśmy drugiego jeepa, ale za drugim razem trzeba było szukać innych metod – kiedy nie udało się siłą umysłu wyciągnąć go ze śniegu (jak Skywalker czy Yoda), poszliśmy z Frauke po łopatę do najbliższego schroniska. Nie ma to jak spacer po pustkowiu wczesnym wieczorem. Oczywiście nie było tam nikogo, na szczęście drzwi do jednej z chat były otwarte. Co najważniejsze – była też tam łopata !
O ile odległość do Askji przez sam interior wynosi jakieś 100 km, ostatnie 5 km zabrało nam z 40-50 % czasu. Miejscami jechaliśmy poza drogą, o ile warunki na to pozwalały. Planowaliśmy jeszcze tego samego dnia dostać się do krateru Askji, niestety, przez zabawy w śniegu mieliśmy wielkie opóźnienie. Askja zostaje na jutro, będziemy musieli zrezygnować z lodowych jaskiń Vatnajokull (pewne jest jedno – jeśli śnieg jest tutaj, to będzie tam, i to o wiele więcej i o wiele za dużo dla Grand Vitary). Zdążyliśmy trochę połazić po tutejszym wąwozie przed zmrokiem.
Śpimy w takim niby schronisku, którym zarządza wspomniana wcześniej Ranger Lady. W chacie jest zimno na parterze i w kuchni. Na dodatek przyjechała jeszcze banda ludzi lodu, którzy latali w krótkich rękawkach i przy otwartych drzwiach. Brrr.
Śpimy na poddaszu na jednym wielkim łóżku. Jest przyjemnie ciepło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz